Dom, czystość z mikroorganizmami w tle


Dom, czystość z mikroorganizmami w tle

Dlaczego w tle? 

Może dlatego, że wszystkie jakie występują na ziemi, a jest ich szacunkowo 5 kwintylionów (5 z trzydziestoma zerami) nie mieszczą się na pierwszym planie. Rozpychają się na wszystkie plany im dostępne i tam prowadzą swoje życie będące dla nas ludzi jeszcze w XXI wieku wielką zagadką. Nie poznaliśmy ich bowiem wystarczająco dobrze –  5% z nich została przez nas nazwana a reszta…?

O ich metabolizmie, o ich umiejętnościach przystosowawczych wiemy jeszcze mniej co nie przeszkodziło nam ludziom wierzyć w możliwość zapanowania nad tym światem, a konkretnie wierzyć  w zwycięstwo człowieka nad bakteriami. Aby móc pójść dalej w tych rozważaniach odpowiedzmy sobie na pytania:  czy świat w którym żyjemy jest tak niebezpieczny dla nas, że bez naszej heroicznej walki polegniemy?
 

Czy walka z mikroorganizmami za pomocą najróżniejszych środków jest nam bardziej potrzebna niż umiejętność życia z nimi w zgodzie?

Odpowiedzmy samodzielnie… i jak poszło ? zgoda, są złe wywołują choroby roślin, zwierząt, ludzi wytwarzają egzotoksyny i walka z nimi zaprząta głowy wielu specjalistów lekarzy, farmakologów a niestety nie możemy powiedzieć, że jest coraz lepiej, coraz bliżej zwycięstwa gdyż one się rozwijają, uczą, chcą przetrwać i nie poddają się dwa razy tym samym specyfikom.
Ale popatrzmy na drugą stronę medalu!

  • powodują rozkład martwej materii organicznej,
  • włączają w obieg materii wiele pierwiastków takich jak C, S, N, P,
  • mineralizują glebę,
  • wykorzystywane są do produkcji szczepionek, antybiotyków, surowic czyli pozytywnie wpływają na uodpornienie organizmów na choroby,
  • hamują rozwój konkurencyjnych bakterii.


Dzięki nim działa układ pokarmowy, dzięki ich obecności mamy dostęp do wielu witamin.  Usuwają ze środowiska trujące związki chemiczne, a ich wieloraki skład pozwala na utrzymanie niezwykle ważnej dla każdego ekosystemu równowagi biologicznej. Można by mnożyć jeszcze długo.
 

Tak więc co robić…?  Walczyć…?
A co z kiszoną kapustą i zsiadłym mlekiem etc.?

Człowiek od początku swojego istnienia żyje zanurzony w świecie niewidzialnym gołym okiem, w świecie mikroorganizmów. Nasz stosunek do czystości, higieny ewoluuje i zmienia się na przestrzeni wieków, co związane jest z naszymi doświadczeniami i rozwojem naszej wiedzy. Tak więc od czystości pierwszych ludzi, dla których mir domowy ograniczony był ścianami jaskini i nieco później miejscem wspólnego ogniskowania, gdzie dbałość o higienę była formą budowania właściwych relacji ze współplemieńcami i ograniczała się do spontanicznych kąpieli w trakcie przeprawy przez rzekę i w wolnych chwilach do iskania życiowego partnera. Przez Europę średniowieczną, która przejęła wzorce łaźni greckich czy term rzymskich tworząc oazy czystości obecne w każdym mieście i służące zarówno mieszkańcom jak i podróżnym pielgrzymom. W średniowiecznych łaźniach publicznych oddawano się z lubością tak kąpielom, jak i (ze względu na ich koedukacyjność i otwartość ówczesnych europejczyków)  wielu innym uciechom cielesnym.

Kres tej sielance daje epidemia Czarnej Śmierci, która nawiedziła nasz kontynent w XIV wieku i zbierała swoje krwawe żniwo przez ponad 200 lat. Król Francji Filip VI zleca lekarzom Uniwersytetu Paryskiego rozpoznanie przyczyny dżumy i znalezienie właściwego antidotum. Rezultatem tegoż zlecenia jest opinia wydana przez medyków, iż przyczyną choroby są, uwaga : „gorące kąpiele, a jak wiadomo gorąca woda rozpulchnia i osłabia ciało. W skórze otwierają się pory przez które zaraza dostaje się do organizmu”.  Werdykt brzmi –  przestać się myć, gdyż woda i kąpiele mogą być przyczyną chorób, a nawet … śmierci.


I co Państwo na to?

Tak więc z epoki względnej czystości wkraczamy w epokę smrodu i brudu. Wiek XV XVI i XVII   niewątpliwie podziela opinię paryskich medyków. Cóż zrobić…? Dla przykładu: Królowa Anglii Elżbieta I (XVI wiek) myła się raz w miesiącu i należała do najczystszych ludzi w swoim królestwie. Król-Słońce Ludwik XIV, gdy wstawał rano ubierał świeżą koszulę (w nocy okropnie się pocił), przepłukiwał usta winem i obmywał nim dłonie. To był koniec jego porannej toalety. Oczywiście dodać należy, że zmieniano koszule i używano ogromnych ilości perfum. Nie dziwmy się, znamy bowiem u siebie powiedzenie – wielcy ludzie żyli w brudzie –  ot prawda w przysłowiach ludowych. Zasadom tym podporządkowali się zapewne wszyscy mieszkańcy ówczesnych miast, a być może w mniejszym stopniu wieś gdzie rządził Chłopski rozum zamiast Paryskiego.

Jako ciekawostkę dopowiem, że Polska wyróżniała się bardzo pozytywnie na tle mód ówczesnych państw europejskich i na Wawelu pierwsze pojawiły się kurki z ciepłą i zimną wodą oraz wydzielone toalety, a dopiero potem za sprawą  Henryka III Walezjusza w Luwrze gdzie pewne sprawy załatwiało się zgodnie z zasadami savoir vivre  w krzakach. Ot Polacy nie gęsi…
Wiek XVIII a już na pewno XIX są o niebo lepsze ale rewolucja nadchodzi dopiero w II połowie XX wieku, czyli    w czasach nam współczesnych, gdzie wachlarz możliwości ograniczony jest jedynie czasem antenowym przewidzianym na nadawanie reklam środków czystości.
No i tu, mam na myśli tu i teraz, zaczyna się prawdziwa jazda. Jeszcze nigdy nie wymyślono aż tak wyspecjalizowanych cudownych wręcz miazmatów opakowanych w kolorowe buteleczki, opatrzone symbolami i znakami ostrzegawczymi typu C-żrący, Xi – drażniący czy R25 po połknięciu działa toksycznie.
 
Błąkając się między sklepowymi regałami dostrzeżemy wizerunki trupich czaszek lub logo z czarnym krzyżem św. Andrzeja, a to wszystko po to „by ludziom żyło się lepiej”. Nawet dyplom inżyniera chemika nie pozwoli nam przebrnąć przez skład wielu dobroczynnych środków czystości z pełnym zrozumieniem grożących skutków jakie może wywoływać. Postawiliśmy na sterylność. Staramy się odgrodzić od natury, stworzyć sztuczne warunki w jakich żyjemy.

Tu mam na myśli głównie Nas Miastowych, ale i na wsi sytuacja się zmieni za parę lat. Zauważyłem u siebie, że wychodząc na łąkę w krótkich spodniach nogi mam czerwone od podrażnień. Ja, wychowany na kąpielach w rzece Odra, piciu wody z kranu, jedzeniu niemytych owoców i warzyw, biegający całymi dniami ze strupami na kolanach z bandą rówieśników, dzisiaj reaguję na naturę alergicznie. Bowiem warunki w jakich żyję nie przewidują trawy, siana. One nawet nie przewidują ruchu, czyżby „Podejście Paryskie”?


Można odnieść wrażenie, że higiena XXI wieku opiera się na tworzeniu warunków w jakich żyje człowiek na modelu nie występującym w przyrodzie. Mam tu na myśli wszystkie normy dobre tylko w teorii, a w praktyce dające nam więcej zmartwień niż pociechy. Nie oskarżam nikogo o mówienie nieprawdy, ale to co dostępne jest na rynku – od żywności przez środki czystości i styl życia – czasem może przerażać. Dla przykładu wytwarzana dziś przemysłowo żywność pochodzenia roślinnego i zwierzęcego mimo spełniania w 100% obowiązujących norm zawiera mniej składników odżywczych, mniej witamin niż żywność wytwarzana ekologicznie – badania prof. Ewy Solarskiej z Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie mówią o różnicy między 50 % do 80 %  – mniej wapnia, magnezu, witaminy C. Natomiast jako bonus znajdziemy tam więcej białka zwierzęcego zakwaszającego organizm, więcej kwasów tłuszczowych sprzyjających rozwojowi miażdżycy, więcej sodu odpowiedzialnego za nadciśnienie tętnicze, więcej barwników, konserwantów i stabilizatorów.

Mydło, powszechnie znane, zastąpiono niezliczoną ilością płynów dla kobiet, mężczyzn, dzieci z podziałem na cery kolor włosów i wiek, płyny do higieny intymnej, żele itd. Mniej mają tłuszczy roślinnych ale więcej SDS do rozkładu tłuszczy i tworzenia piany, więcej związków powierzchniowo czynnych i środków bakteriobójczych – czyżby skóra miała być sterylna?  Higienę jamy ustnej rozszerzono o zalecenia dezynfekowania poprzez płukanie ust środkami, których zadaniem jest wybicie bakterii tam rezydujących – czyżby natura się pomyliła i bakterie nie są tam potrzebne? Płyny do mycia naczyń zawierają suchą formę skoncentrowanego chloru, emulgatory i detergenty. Środki piorące zawierają toksyczne fosforany i fosforaty, substancje zapachowe często działające alergicznie, detergenty i wybielacze.

Pozostałe, w tym kosmetyki, to kwasy organiczne, substancje ropopochodne w tym parabeny, glikol propylenowy, aldehyd octowy, mocznik, metylobenzen, siarczan amonu – niby nic strasznego ale jak podają badania firmy Bionsen przeciętna pani domu w Europie stosuje 515 środków chemicznych na swoją twarz każdego dnia. No i tu całowanie jest ostatnią z rzeczy jaka chodzi mi po głowie.
Popatrzmy ze skupieniem na kolorowe butelki stojące w naszych kuchniach, łazienkach i toaletach. Powinniśmy popatrzeć ze skupieniem, ponieważ nie zauważamy ich obecności, stały się częścią naszego świata i kupujemy je tak jak oddychamy wdech – wydech, skończyło się – kupuję. I tak całymi latami. Szare mydło wraz z szamponem z pokrzywy odeszło do lamusa. Zastąpiła je nowa jakość z logo krzyża św. Andrzeja i trupią czaszką.

Swoją przygodę ze środkami czystości wytwarzanymi naturalnie  na bazie pożytecznych mikroorganizmów rozpocząłem jak to zwykle bywa późno. Spragniony „zachodu” wkraczającego do naszego kraju w latach 90 nadrobiłem stracone lata kupując i korzystając ze wszystkiego co dostępne. Organizm dorosły i nie skażony nie reagował negatywnie na ich nadmiar. Jednak nowe pokolenie, które pewnego dnia spadło na naszą rodzinę jak grom z jasnego nieba zareagowało na wiele czynników najpierw z podejrzliwością, a zaraz potem uczuleniem. Chcąc nie chcąc po wielu wizytach u specjalistów mieliśmy wraz z małżonką parę stron wydruków czynników uczulających nasze najmłodsze pociechy. Z półek zniknęły kolorowe butelki, a zastąpiło je zielone mydło. Objawy alergii ustąpiły po 14 dniach, ale wstyd że używam tego samego kosmetyku do golenia, mycia włosów i prania skarpetek pozostaje wciąż żywy.

XXI wiek, a ja używam tego samego mydła mikroorganicznego, którego używa moja żona. Tu już nawet nie chodzi o płeć, ale my mamy inny kolor włosów. Płyn do płukania tkanin wraz z płynem do prania i w razie potrzeby odświeżaczem powietrza mieści się w kolejnej butelce, różni je tylko ilość wlana do bębna pralki lub stopień uwodnienia w zależności od funkcji jaką mają spełniać.
Prawdę mówiąc choć wstyd się przyznać – 4 wyroby wytwarzane przez Probiotics  Polska zabezpieczają nasze mieszkanie przed brudem, kurzem, roztoczami, grzybami, pleśnią. A co najgorsze nie krzyczę widząc moje 5 letnie dziecko odkręcające butelkę ze środkiem ProBio Sanit służącym do udrażniania toalety.

Chyba się starzeję.
Michał Morelowski